Jedno po drugim, moi nowi przyjaciele, współlokatorzy i współpracownicy pakują swoje ogromne walizy i wyjeżdżają. Upychają do plecaków 9 miesięcy życia tutaj i wracają do swojej rzeczywistości.
Moja rzeczywistość zostaje tu. Muszę siedzieć w połowicznie pustym pokoju (rzeczy Laury zniknęły, moje dalej są wszędzie) i próbować sobie wmówić, że "to nie jest koniec tylko nowy początek". Ściema. To jest koniec. Oczywiście tylko pewnego etapu, pewnego rozdziału. Wierzę, że utrzymamy kontakt, będziemy się odwiedzać, rozmawiać, wymieniać doświadczeniami. Ale nigdy już nie będziemy w szóstkę mieszkać razem. Nie będziemy razem pracować i się bawić. Gotować, sprzątać i dyskutować. To, co było nam dane przez ten czas już nigdy się nie powtórzy i choć jestem najszczęśliwszym stworzeniem na Ziemi, że mogłam to przeżyć, nie potrafię nie być smutna, że się skończyło.
Nauczyłam się i przeżyłam więcej niż mogłam to sobie wyobrazić. W październiku nie miałam pojęcia do czego jadę. Rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Od każdego z wolontariuszy wiele się nauczyłam i trudno mi po prostu przejść obojętnie obok faktu, że już nie będzie gotowania z Alvaro, nocnych dyskusji z Tomasem, plotek z Sarą, z Anetą wyjaśniania reszcie polskiej rzeczywistości, dzielenia pokoju z Laurą...
Mieszkanie robi się coraz bardziej puste. Wkrótce opustoszeje całkowicie. A my wszyscy przeniesiemy się z Ulicy Przyszłości w prawdziwą przyszłość...
![]() |
Kinga, Laura, Alvaro, Tomas, Sara i Aneta- szóstka z ekipy TRY. Moja rodzinka. Modern Art Event, kiedy to wszyscy postanowiliśmy wyglądać artystycznie. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz