wtorek, 13 października 2015

Rocznica!

13 i 14 października- moja rumuńska rocznica. Czemu tak? Bo 13.10 wyjechałam z Polski, a 14.10 przyjechałam do Rumunii

Wielu moich znajomyych ostatnio przeżywała takie rocznice. Wolontariusze, którzy też tu przylecieli. Przez ostatnie kilka dni wrzucali na FB zdjęcia, rozpamiętywali. Mało kto jednak ma celebrację rozciągniętą na 24 godziny...

Czas na refleksję. Podsumowania robiłam sobie już kilkakrotnie- po wolontariacie, dwa miesiące temu pisząc list do Wysokich Obcasów o Bukareszcie. Ale jakoś nie mogę powstrzymać lekko filozoficznego, sentymentalnego myślenia, gdy dociera do mnie, że jestem tu okrągły rok.

Przyjechałam z nadzieją na to, że spędzę tu dobre, szalone dziewięć miesięcy. Otrzymałam dużo więcej niż bym się spodziewała. Do samego końca nie byłam przekonana do Rumunii i nawet trochę żałowałam, że to jednak nie Finlandia, czy Armenia. 14.10.2014 wysiadłam z pociągu na Gara de Nord myśląć: "Co za szare, smutne miasto". Bardzo długo trwało we mnie to myślenie.

Teraz widzę Bukareszt inaczej. Nie chodzi tylko o sam krajobraz, to nie zmieniło się zbytnio. Zmienił się mój pryzmat patrzenia. Teraz szara uliczka w centrum to uliczka, przy której są moje ulubione bary. Parlament nabrał innych kolorów, odkąd obiegłam go na Color Run. Metrem mogę jeździć z zamkniętymi oczami. Kawiarnie, kluby, parki, ulice, place - wszystko stało się może nie tyle ładniejsze, ile bardziej swojskie.

Powietrze zaczyna pachnieć znajomo. Jakąś próżną satysfakjcą napełnia mnie fakt, że od teraz będę mogła myśleć np. "Rok temu o tej porze już był śnieg..."

Przyjechałam tu po doświadczenie, trochę nowych znajomości, trochę przygód.
Znalazła prawdziwe przyjaźnie, miłość, pomysł na to, co chcę robić dalej. Przygoda życia stała się moim życiem.