poniedziałek, 19 stycznia 2015

Jak się stopuje w Rumunii- doświadczenie pierwsze

Mam za sobą pierwsze doświadczenie stopowe w Rumunii. W ten weekend pojechałam z Bukaresztu do Arad i z Arad do Sibiu (łącznie około 830 km). Wrażenia mam dość zróżnicowane, ale postaram się jakoś w miarę niechaotycznie opisać ogólne odczucie.




O stopowaniu w Rumunii słyszałam poniekąd skrajne opinie. Z jednej strony obczytałam się, że to autostopowy raj i czeka się krótko, że ludzie chętnie biorą i tak dalej. Z drugiej - że drogi paskudne więc jeździ się okrutnie wolno, że dość popularne jest tutaj podwożenie ludzi (zwłaszcza na krótkich dystansach) za drobną opłatą, więc dobrze powiedzieć na początku, że nie ma się kasy. No i że z komunikacją krucho, bo Rumuni po angielsku nie mówią.

Tego mojego doświadczenia to tutaj jak na razie nie będzie zbyt wiele. Nie sugerujcie się wszystkim, co tu przeczytacie. Mam nadzieję, że z czasem będę tu miała okazję stopować więcej - wtedy będę dorzucać kolejne spostrzeżenia. Jak na razie nie było najgorzej.


Podróżowaliśmy w dwójkę - Alvaro i ja. Wystartowaliśmy z Bukaresztu w czwartek około 9.00, usadziliśmy się na wylotówce, ale jeszcze w miejscu dość zabudowanym. Bukareszt jest jednym z tych miast, z których da się bez większego problemu wydostać stopem. W kierunku zachodnim i zachodnio-północnym ulica "Bulevardul Iuliu Maniu" płynnie przechodzi w autostradę. A na tę ulicę dojeżdża się metrem- linia czerwona w kierunku Preciziei, stacja Pacii. Po wyjściu z metra wystarczy przejść kilkaset metrów i można łapać. Są przystanki autobusowe i stacje benzynowe. Także jest dobrze. Z tego, co wiem, na wschód wyjazd wygląda mniej więcej podobnie. Ale jeszcze tego nie sprawdzałam ;)

Po 20 minutach czekania zatrzymała się osobówka i pan powiedział, że zawiezie nas do Ramnicu Valcea, czyli jakieś 170 km. Dobrze jest! Spory kawał drogi, autostrada rzeczywiście zacna, potem, za Pitesti zrobiło się gorzej. Ale i tak poszło szybko i tuż po 11.00 mieliśmy za sobą mniej więcej 30% trasy. I tu trafiliśmy na najlepszy autostopowy spot ever. Tuż za skrzyżowaniem drogi z Bukaresztu z drogą z Targu Jiu jest miejsce, gdzie kierowcy widzą cię z daleka, a tuż za Tobą jest spory kawał pobocza, na którym mogą zatrzymać się nawet TIRy. Wysiedliśmy z osobówki, ustawiliśmy się tam, Alvaro zdążył mi zrobić zdjęcie (widoczne na górze ;)), po czym nawet rękawiczek nie miał czasu założyć, bo zatrzymała się furgonetka. Dwóch miłych panów w średnim wieku, okazało się, że jadą prawie do Arad. BINGO! Spędziliśmy z nimi kolejne kilka godzin podróży, naszą cudownie łamaną "rumuńszczyzną" próbując nawiązać jakąś konwersację. Ostatecznie pojechali 20 kilometrów dalej niż mieli i w ten sposób podwieźli nas niemal do samego miasta, A przynajmniej gdzieś, skąd się dało złapać tramwaj. Pierwszy kontakt z autostopem w Rumunii- fantastyczny. Mili, pomocni ludzie, szybko się łapało, no bajka! Nawet nie musieliśmy mówić tego, że nie mamy kasy, jakoś nikt nie zażądał. Może wiedzą, że jak ktoś z kartką, na długi dystans, z plecakiem, to raczej podróżnik, niż lokalny, szukający szybkiego transportu do sąsiedniego miasteczka... Mój poziom rumuńskiego nie pozwolił mi o to spytać...



W piątek postanowiliśmy odwiedzić Timisoarę, również stopem. Trafiliśmy na Kosmina. Kosmin mówił całkiem nieźle po angielsku. Jest międzynarodowym kierowcą, ma 8-letnią córkę, a wkrótce urodzi mu się syn. Nawijał do nas całą drogę, dostaliśmy od niego Fantę i numer telefonu, bo tego samego dnia miał wracać do Arad i powiedział, że może uda mu się nas zgarnąć. Ostatecznie się nie zgadaliśmy, ale i tak Kosmin jeszcze podniósł moje mniemanie o stopie w Rumunii.

Gorzej było w niedzielę, gdy wracaliśmy. Niedziela rano, ruch zerowy. Stanęliśmy na wylocie z Arad. Po raz kolejny okazało się, że Rumuni są mili i pomocni. Kilka osób podchodziło do nas i radziło, żeby podejść trochę dalej- bo tam jest stacja benzynowa, bo jeszcze kawałek dalej jest skrzyżowanie i stamtąd wyjeżdżają ciężarówki... Mimo to, złapanie kogoś zajęło nam godzinę. Pan podwiózł nas zaledwie kilkadziesiąt kilometrów (choć początkowo miał nas zabrać do Devy) i znów zostaliśmy w czarnym lesie. Ostatecznie po raz kolejny się nam względnie poszczęściło- kierowca sporego dostawczaka zabrał nas do Sibiu. Po drodze rozmawialiśmy zaskakująco dużo ("rumuńszczyzną"), opowiadał o swojej rodzinie, o Rumunii, pytał nas o wolontariat... Bardzo było miło. Mimo to, niecała połowa trasy zajęła nam niemal cały dzień. Byliśmy wymęczeni po weekendzie, nie chcieliśmy stopować po ciemku bez możliwości spania gdziekolwiek, musieliśmy tego samego wieczoru wrócić do Bukaresztu... Przedyskutowawszy sprawę, podjęliśmy decyzję, że w Sibiu łapiemy autobus. Nasz cudowny kierowca pomógł nam znaleźć stronę internetową dworca, zadzwonił spytać, czy trzeba rezerwować bilety, w międzyczasie jeszcze próbował z pomocą CB Radia przerzucić nas do Tira na polskich numerach, z którym co rusz mijaliśmy się na autostradzie. Ostatecznie podrzucił nas prawie pod dworzec autobusowy.

Mimo, że tego drugiego dnia szczęście nam nie dopisało, jak na razie mam bardzo pozytywne odczucia, co do stopa. Pech, to pech, nawet w autostopowych rajach zdarzają się gorsze dni. Ale od tych, którzy nas podwozili doświadczyliśmy tyle dobroci, że nie zraziłam się absolutnie. Także jeszcze się tu będą pojawiać kolejne doświadczenia autostopowe :)

Rumuński słowniczek autostopowy!

-Unde merge? --> Dokąd pan jedzie? (czyt. unde merdże)
-Bună ziua! --> Dzieńdobry (czyt. buny ziła)
-Mulțumesc --> Dziękuję (czyt. mulcumesk)  UWAGA: "dziękuję" działa tak samo, jak w polskim- jest czasownikiem. W liczbie mnogiej więc należy powiedzieć "Mulțumim" (dziękujemy). Często używa się też fomy "Merci" (jak we francuskim) lub "Merci frumos",(jak we francuskim + rumuńskie "pięknie")
-Drum bun! --> Szerokiej drogi (dosł. dobrej drogi, czyt. drum bun)
-Sunt student, nu am bani --> jestem studentem nie mam pieniędzy, czytane tak, jak pisane :)

Oczywiście, istnieje spore ryzyko, że kierowca uzna, że mówicie po rumuńsku i zacznie do Was nawijać. Wtedy warto powiedzieć też

-Nu vorbesc limba romăna --> nie mówię po rumuńsku (czyt. nu worbesk limba romyna)
-Nu ințeleg --> nie rozumiem (czyt. nu inceleg)

Cóż, powodzenia! Kciuki w górę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz