poniedziałek, 10 listopada 2014

Dni spokojne, acz pracowite

Ostatnio niewiele się dzieje. Wskakujemy w rutynę. Pracowaliśmy ostatnio dużo nad przygotowaniem zajęć dla dzieci, ale też nad rumuńskim- im szybciej się nauczymy, tym lepiej. A to wcale nie jest łatwe. Mam poczucie, że powinnam umieć teraz, już NATYCHMIAST, najlepiej wszystko, co tylko mogłoby mi się przydać w pracy z dziećmi. I nie tylko- każda codzienna sytuacja typu obiad na mieście, wyjście do sklepu, cokolwiek... Byłoby o wiele łatwiej, gdybym już teraz władała rumuńskim. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że nie mogę się swobodnie porozumieć. To jedno z największych wyzwań, które tu na mnie spadły.

Weekend był szaleńczo produktywny. Ekipa rozjechała się w różne strony, ja zostałam, bo rozłożyło mnie przeziębienie. Towarzystwa dotrzymała mi Laura. Spędziłyśmy weekend spokojnie i kreatywnie- ucząc się, ozdabiając nasz pokój, szukając, co ciekawego można robić w Bukareszcie. Te kilka dni coś mi uświadomiło. Odkąd tu przyjechałam nie zastopowałam ani na chwilę- praca, szkoła, rumuński, imprezy, wyjazd w góry, dużo na raz, co chwilę coś się działo. Potrzebowałam kilku dni prawdziwego spokoju. Nie lubię nic nie robić, zawsze wolę, kiedy dużo się dzieje, ale raz na jakiś czas organizm upomina się o swoje. Dobrze mi ten weekend zrobił. Naładowałam akumulatory do pracy. Zajęłam się rzeczami, które chciałam zrobić dużo wcześniej i jakoś ciągle nie było kiedy.

Dostałam chyba jedyną w swoim rodzaju szansę. Nasze stowarzyszenie organizuje międzynarodową wymianę młodzieży w Horezu. Okazało się, że zabrakło im jednej osoby i dostałam propozycję, by pojechać. I to nie jako uczestnik, a bardziej jako pomoc organizacyjna. Czyli będę miała okazję zobaczyć, jak taka wymiana wygląda bardziej od kuchni. To wprawdzie oznacza, że nie spędzę urodzin w moim szalonym międzynarodowym towarzystwie, ale to nic- celebrację (i to podwójną, bo i Alvaro, jeden z moich współwolontariuszy, świętuje mniej więcej w tym samym czasie) zaplanowaliśmy po prostu na tydzień później. A ja będę miała kolejną okazję, by zmierzyć się z czymś nowym, poznać nowych ludzi, nowe miejsce, nauczyć się czegoś.

Rośnie lista planów na te osiem miesięcy, które nam tu pozostały. I zastanawiam się, ile z nich uda się nam zrealizować. Wciąż powtarzamy "Mamy czas na wszystko", ale chyba gdzieś w głębi duszy zdajemy sobie sprawę z tego, że ten czas ucieknie szybciej, niż się nam wydaje. Pozostaje tylko jedno- zrobić wszystko, by tego czasu nie zmarnować :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz