czwartek, 7 maja 2015

Vama Veche, czyli rumuńskie Mielno w wersji bardziej hippie

Wiele osób pytało mnie, czy Rumunia też ma majówkę, taką jak my. A owszem, mimo, że u nich zazwyczaj wypada krócej, bo świętują tylko 1 maja- Święto Pracy. I co się robi w majówkę? JEDZIE SIĘ DO VAMA VECHE!

O Vama usłyszeliśmy już w październiku, zaraz po przyjeździe tutaj. Że na 1 maja wszyscy, ale to absolutnie wszyscy tam jadą i jest impreza roku. Trochę patrzyliśmy na to przez palce, ale im dłużej o tym słuchaliśmy, tym większą mieliśmy ochotę przekonać się na własne oczy. No i udało się, zebraliśmy się i ruszyliśmy nad morze. To, co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania.

Dotarłam dość późno, bo w piątek pod wieczór, więc impreza trwała już w najlepsze. Wszędzie samochody, namioty na podwórkach i ludzie. Masy ludzi. Przy głównej uliczce kilka supermarketów, bary, restauracje i kebabownie (tutaj: Shaormarie). Na krawężnikach siedzą ludzie z bębenkami i gitarami i śpiewają, albo plotą sobie warkoczyki. Od razu dziko uśmiechnięta i pewna, że to będzie ciekawy weekend doszłam do plaży i zobaczyłam:
1. Jeszcze więcej ludzi
2. Namioty typu stragany
3. Kolejne bary, tym razem w stylu "plażowo-hawajskim"
4. MORZE CZARNE
5. Istne pole namiotowe, a za nim scenę.

Szybko dotarłam do pola namiotowego, zdzwoniłam się z ekipą, która już tam stacjonowała i okazało się, że mamy prawdziwą EVS Wioskę. Nie tylko my spośród wolontariuszy w Rumunii zdecydowaliśmy się przyjechać. No, a oprócz nas oczywiście były tam dziesiątki innych namiotów.




Impreza w gruncie rzeczy trwała już w najlepsze, nie było trudno wskoczyć w klimat. Na scenie była jedna impreza, w barze obok naszych namiotów druga, 200m dalej trzecia, a przy samym morzu ktoś zrobił ognisko. W środku nocy postanowiliśmy coś zjeść i trzeba było czekać dobre 40 minut w kolejce po kebab. A i tak ta kolejka była krótsza niż ta do damskiej toalety...
Bawiliśmy się niemal do świtu.

Sobota, względnie rano, czyli koło 11.00. Okazało się, że pada deszcz i spora część ludzi uciekła. Nadal jednak było dość tłoczno wszędzie. Większość Rumunów nie jest z cukru. Postanowiliśmy wykorzystać fakt bycia nad morzem i spędziliśmy część dnia po prostu siedząc na piasku i upajając się morzem. Ewentualnie śmiejąc się z tych dziesięciu największych wariatów, którzy z piskiem i wrzaskiem wbiegli do wody.
Potem spacer i odkrywanie, czym jest  naprawdę Vama Veche.

Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to takie ni to Mielno, ni to Chałupy, ni to Woodstock. Wszystkiego po trochu. Wioseczka sprawiająca wrażenie martwej poza sezonem, ale ożywająca przynajmniej na te trzy dni długiego weekendu majowego. Ceny wygórowane wówczas pod sufit i 80% rocznego dochodu jest z 1 maja. Ludzie śpią gdzie się da, albo nie śpią w ogóle, wszyscy imprezują razem, kilogramy śmieci na piasku, dziewczyny plotą kolorowe warkoczyki, ktoś gra na gitarze, albo bardziej egzotycznych instrumentach, ludzie podchodzą i proszą się o 1 Leu na wódkę, bo im brakuje...

Generalnie Vama Veche to jest wioska tuż obok granicy z Bułgarią. Zasadniczo niewiele się tam dzieje, ale jakiś czas temu właśnie na 1 maja zaczęły przyjeżdżać tłumy. Nie do końca wiadomo, dlaczego akurat to miejsce sobie upodobano, ale fakt pozostaje faktem- otwarcie sezonu nad Morzem Czarnym w Rumunii odbywa się właśnie tam. Zaczęło się jako inicjatywa oddolna, po prostu ludzi tam ciągnęło, ale gdzie ludzie, tam i biznesy. Otwierało się coraz więcej barów, sklepów, fama po kraju się rozeszła i teraz chyba rzeczywiście prawie cała Rumunia zasuwa na majówkę na plażę, nawet jeśli pogoda paskudna.

Siedzą i śpiewają stare rumuńskie rockowe hity

Główna uliczka od szosy do plaży.



Później dopiero wokół tego wszystkiego wyrosło coś, co uważam za prawdziwy fenomen. Lokalne władze zdaje się zwietrzyły okazję do zrobienia czegoś naprawdę ciekawego w regionie i tak powstał... uwaga... Festiwal Sztuki i Rybołówstwa. Tak, to jest prawdziwa rzecz. Jest wielka scena, jest mniejsza scena, koncerty, projekcje filmów, kabarety i inne bajery. Wszystko dodatkowo finansowane z rządowego programu. Większość ludzi nadal przyjeżdża tam zwyczajnie na majówkę i wielką imprezę i żeby pić bezkarnie piwo na śniadanie. Ale nie zmienia to faktu, że z dobrodziejstwa kreatywności władz lokalnych korzystają wszyscy. Z socjologicznego punktu widzenia jestem tym zgoła zachwycona.


Jak już mówiłam, pogodą mało kto się przejmował

A spać się dało nawet i bez namiotu.


Sobota wieczór nastała a dla nas oznaczało to otwarcie kolejnej imprezowej nocy. Poszliśmy na koncert Alternosfery- rumuńskiego zespołu rockowego, który mógłby wystąpić równie dobrze na Juwenaliach w Krakowie i ludziom by się na bank podobało. Taki klimat. A potem to już rzeczywista impreza z tańczeniem na plaży, ogniskiem niedaleko i ponownie z czekaniem Bóg wie ile w kolejce po frytki tym razem.

Stuf- Tu najlepsza impreza się działa.

Prawdopodobnie najwyższa wieża z pustych puszek jaką w życiu widziałam
ustawiona przez przypadkowych ludzi, którzy zwyczajnie imprezowali tuż obok nas.


 W niedzielę raz jeszcze spacer po plaży i desperackie próby po pierwsze wysypania piasku z namiotu, a po drugie złożenia namiotu. Utrudnione to było o tyle, że wiatr wiał niemiłosierny i równie dobrze moglibyśmy z tym namiotem próbować poszybować nad plażą. Zapewne by się udało.

No i przyszło nam pożegnać Vama Veche i jego imprezową-pijacką-szaloną-hippie-rockową atmosferę. Wracaliśmy autostopem. Jeden z pasażerów w pierwszym samochodzie, który nas wziął spytał: "A w Polsce macie coś takiego?" Odpowiedziałam: "Wiecie... są popularne miejsca, są festiwale, ale czegoś takiego jak tu, że ludzie z całego kraju zjeżdżają na jeden dzień na jedną plażę, to nie mamy...". Odniosłam wrażenie, że poczuli się dumni...
Przetrwałam!!!

Podobno są ludzie mówiący, że "Vama Veche to już nie to, co kiedyś...". Oczywiście, tacy zawsze się znajdą. Ale zdaje się, że i oni dalej tam jeżdżą. W jakiś sposób to stało się naprawdę ogólnonarodowym fenomenem, i nawet jak nikt tam nie był, to wszyscy wiedzą. Niby to się sprowadza tylko do wielkiej imprezy i generalnego picia, ale ja tam uważam, że ma  swój klimat i swój urok. I cieszę się, że miałam okazję zobaczyć to na własne oczy.


1 komentarz:

  1. Jumbo Casino - Hotel & Resort in St. Louis, MO
    Find out more about the 과천 출장마사지 Jumbo Casino. Hotel & Resort, 광양 출장마사지 an award-winning gaming 하남 출장마사지 resort in 전주 출장샵 the St. Louis metropolitan 목포 출장마사지 area.

    OdpowiedzUsuń