niedziela, 8 maja 2016

Hristos a-nviat!

Znów po olbrzymiej przerwie następuje reaktywacja, ostatnie parę tygodni byłam potężnie skupiona na pracy i nie bardzo był czas na odkrywanie, zwiedzanie i pisanie.

Teraz jednak napisać trzeba, a to dlatego, że tydzień temu była prawosławna Wielkanoc. O ile Rumuni Boże Narodzenie z pewnych względów obchodzą 25 grudnia, tak jak katolicy, o tyle Wielkanoc świętują zgodnie z kalendarzem prawosławnym. W tym roku wypadła ona bardzo późno, bo dopiero pierwszego maja.

W zeszłym roku na Wielkanoc mieliśmy bardzo dużo wolnego, jako, że pracowaliśmy z dziećmi w szkole, więc jeśli szkoła miała wolne, my też. Wykorzystałam ten czas na podróż do Macedonii i nie miałam okazji zobaczyć, jak wygląda Wielkanoc w Rumunii. Toteż w tym roku postanowiłam się temu przynajmniej trochę przyjrzeć.

Temat będzie opisany w dość wybrakowany sposób, dlatego, że udało mi się wziąć udział tylko w niektórych uroczystościach. Ale postaram się opisać pokrótce wszystko, czego się dowiedziałam.

Jeśli zapytacie przypadkowego Rumuna o to, co się w Rumunii robi na Wielkanoc to powiedzą Wam, że się BARDZO DUŻO JE. Czyli trochę jak u nas. Rodzina się zjeżdża, jest familijnie, stoły się uginają.

To akurat w restauracji, ale zakładam, że podobnie może być w wielu rumuńskich domach.
Ale o jedzeniu szerzej będzie za chwilę. Z uroczystości kościelnych, czy właściwie ccerkiewnych udało mi się pójść tylko w sobotę w nocy. Wiem, że w piątek jest swego rodzaju rytuał przejścia pod stołem, widziałam to w zeszłym roku w Bułgarii i wiem, że ma związek z oczyszczeniem z grzechów, ale szczegółów nie udało mi się dowiedzieć. Sobota natomiast to noc Zmartwychwstania. Modlitwy zaczynają się późnym wieczorem i mają swoją kulminację o północy. Odśpiewana zostaje wtedy uroczysta pieśń, jest procesja, kilkakrotnie powtarzane są słowa "Hristos a-nviat! Adevarat a-nviat!", co oznacza "Chrystus zmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał!" a wierni "biorą światło". Ogień przywożony jest z Jerozolimy i zapalane są od niego duże świece trzymane potem przez kapłanów. Wszyscy wierni zgromadzeni o północy przekazują sobie ten ogień dalej, tak, aby każdy trzymał zapaloną świecę, czy też mały zniczyk.

Nasze świeczki następnego dnia rano.
Musicie uwierzyć na słowo w to, co piszę, bo nie chciałam robić zdjęć w cerkwi, uznałam, że nie. Cerkiew i nawet ulica naokoło była pełna ludzi, ale wrótce po północy ogromna większość rozeszła się do domów, zabierając ze sobą światło. Modlitwy i śpiewy trwają jednakże do rana, ludzie przynoszą na karteczkach intencje za żywych i zmarłych i przekazują je kapłanowi, drzwi ikonostasu są otwarte (i pozostają otwarte zdaje się do poniedziałku tydzień, po Wielkiejnocy, czyli do jutra). Przynosi się również do błogosławieństwa jedzenie.

Słowa "Hristos a-nviat, adevarat a-nviat" pozostają obecne w całym okresie powielkanocnym i używane są jako pozdrowienie, właściwie zamiast "dzień dobry". Również bitwy na pisanki zaczynają się od takiego właśnie sformułowania.

No, dobrze, to niech będzie o tym jedzeniu. W Rumunii również maluje się jajka. Tradycyjnie powinny one być czerwone, ale obecnie różnorodność ich kolorów jest jak najbardziej powszechna.

 


Jaja sobie robimy!
Zaraz po powrocie z cerkwi w Noc Zmartwychstania zaczyna się uczta. Należy koniecznie stuknąć się pisankami. Jedna osoba trzyma jajo, druga uderza je od góry. Uderzająca mówi "Chrystus zmartwychwstał", uderzana odpowiada "Prawdziwie zmartwychwstał" i bang! Czyni się to oczywiście wielokrotnie, z każdą osobą i przy każdym jedzeniu jajek.

Oprócz jajek tradycyjnie na Wielkanoc przyrządzana jest baranina lub jagnięcina, co wywodzi się z tradycji Żydowskich. W wielu domach jednak zastępowana jest ona innym mięsem, głównie drobiowym, z tego prostego względu, że baraninę nie wszyscy lubią.
Jedną z form przygotowania mięsa jest drob. Coś na kształt naszego pasztetu, ale mniej zmielony, są w nim duże kawałki mięsa i, na ogół, ogromna ilość zieleniny. Przepyszna sprawa!

Jajko i kawałek drobu
Jeśli chodzi o słodkości, już kilka tygodni przed świętami można oczywiście kupić czekoladowe jajka, czekoladowe zające i baranki. Ale nie brakuje też domowych słodyczy. Oprócz drożdżowego cozonaca, który pojawia się chyba na stole z okazji każdych możliwych świąt, typowym ciastem na Wielkanoc jest pasca. Może być z czekoladą, albo z białym serem. W niektórych regionach robi się też mieszaną i taka mieszana serowo-czekoladowa pasca nazywana jest pasca poloneza. Dopiero parę dni temu dowiedziałam się, że faktycznie gdzieniegdzie w Polsce robi się tego typu ciasto. Czyli, zdaje się, nazwa jest adekwatna.

Pasca czekoladowa i pasca poloneza.
Zarówno niedziela, jak i Poniedziałek Wielkanocny są bardzo ważnymi świętami w kraju, niemal wszystkie sklepy są zamknięte, a ludzie spędzają czas z rodziną lub jadą za miasto. Bukareszt pustoszeje. W tym roku opustoszał wręcz niejako podwójnie, jako, że 1 maja to również święto pracy i otwarcie sezonu nad morzem. Pamiętacie, w zeszłym roku pisałam o Vama Veche? To właśnie ten weekend. Ze względu na zbieg dat wyszło dość kuriozalnie i Rumuni mają o jeden wolny, przedłużony, szczególny weekend mniej w tym roku. Ale i tak odbyło się świętowanie obu okazji.

Cieszę się ogromnie, że udało mi się ugryźć choć kawałek świąt Wielkanocnych tutaj. Być może jeszcze kiedyś będę miała okazję doświadczyć ich pełniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz